środa, 2 listopada 2011

Refleksja nad refleksjami.

Czy Wam tez się wydaje, że z wiekiem tracicie wrażliwość? Dręczy mnie ta myśl już od jakiegoś czasu. Czy to kwestia czasu, czy sposobu, w jaki go spędzamy? Czy życiowe krzętactwo, które niewątpliwie ma swój urok, zabiera nam wrażliwość i refleksyjność? Czas z pewnością weryfikuje, do cna. Może to, że przestałam pisać wiersze, nie znaczy, że straciłam wrażliwość na świat i słowa, ale świadczy to o tym, że nie jestem poetą.
Coraz więcej też rozumiem, być może w negatywnym tego słowa znaczeniu. Rozumiem dziwne zachowanie, nie całkiem czyste postawy, toleruję zbyt wiele. Coraz mniej mnie dziwi. Czy to znak czasów, epoki, w której żyjemy, czy też tego, ze obojetnieję i zatracam rzeczoną wrażliwość? Coraz częściej godzę się na pytania bez odpowiedzi, nie dążę i nie drążę. Tłumaczę wieloznacznością rzeczywistości i zaczynam to lubić, uważam, że w tym życia urok. Śni mi się, jak kłócę się w banku o warunki kredytu, a nie, że kołyszę się w trawach. Ot, taka refleksja nad jej postępującym brakiem.

3 komentarze:

  1. Kiedy pierwszy raz czytałem wiersze Julii Hartwig (a były to jedna z pierwszych porcji poezji w moim życiu) dobrym wierszem wydawał mi się taki, który powodował odczucie, że ktoś napisał to co ja sam czuję, myślę, w sposób w jaki ja nie potrafiłbym tego wyrazić. Pięknie i trafnie. Takie postrzeganie poezji (być może prostackie) pozostało mi w pewnym sensie do dziś. Odpowiadam na pytanie postawione przez Ciebie - tak mam identyczne uczucie! Z tym, że naprawe przestałem pisać, a Ty? Może to nie wiersz powyżej, ale poezja napewno...

    OdpowiedzUsuń
  2. wrażliwość i refleksyjność zabiera nam raczej życiowe krętactwo, które niewątpliwie wczesniej czy później rzuca na nas urok
    ar

    OdpowiedzUsuń