wtorek, 6 września 2011

wrrr!!

Czy naprawdę posiadanie mężczyzny świadczy o wartości kobiety? O jej lepszym statusie społecznym, ba! o jej własnym samopoczuciu i samoocenie? Matko z córko, myślałam, że tak myślano w czasach zamierzchłych, średniowiecznych, wczesnopeerelowskich. Nie po to feministki naraziły się na śmieszność, wywracając patriarchat do góry nogami, wmyślając nawet żeńskie formy na wszystko, żebym dziś słyszeć miała, że „jak schudnę, to mam szansę na męża i na normalność”. Z całym szacunkiem do mężczyzn i rodziny – gdyby nie to, że pokochałam, chciałabym być sama! Być samemu to widzieć i słyszeć więcej, przede wszystkim jest to niepowtarzalna być może okazja, by poznać siebie, a przynajmniej do woli ze sobą poprzebywać.
Kobiety, a  do czego Wam się tak śpieszy? A co Wam ten mąż może za normalność zagwarantować, za pełniejsze życie? Czy Wy same nie żyjecie normalnie bez niego i nie stać Was na pełnię?
Irytuje mnie głupie gadanie o staropanieństwie, starokawalerstwie i normalnym życiu we dwoje. We dwoje właśnie nie jest normalnie! Przewracam oczyma, a biedna Simone de Beauvoir przewróciła się dziś w grobie.
Nie poddawajmy się jednak spiskowym teoriom dziejów, patrz zaprzysiężeniu się patriarchatu, bo osobiście uważam, że władzy takiej mężczyźni wcale nie posiadają. To nie oni  wpoili kobietom takie myślenie, tylko one same. I kuleje płeć nasz piękna, a przede wszystkim silna, kiedy same one wygłaszają takie brednie. Że ładna, a sama – oooo dziwne, se se se! Że gruba, a męża pewnie nie znajdzie – ooo! Że głupia, a chłopa ma – ooo dziwne! Puenty nie będzie, jej szanowna mać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz