wtorek, 8 listopada 2011

Straszny sen.

Śnił się dziś zły sen. Jak horror, a raczej thriller. Byliśmy w podróży, w obcym mieście, a może nawet państwie o urodzie południowej, białe kamienne domy, jasny bruk i kwiaty o intensywnych barwach. Fuksja i słońce.  Spacerowałam z przyjaciółką. Nie wiadomo skąd, nagle pojawił się człowiek w czerni, który nas zaatakował. Typ psychopaty, czarny, milczący i przez to straszny. Moja przyjaciółka,  nie wiem jak, powaliła go na ziemię, siadła na nim, obezwłasnowalniając go, nie wiem skąd, wyjęła żyletkę i zapytała, jakie słowo chciałby mieć na twarzy. Wiedziałam, że mówi serio i chce to zrobić. Nie pozwoliłam na to.
Później jest dziura (być może wybudził mnie ze snu Wielki Bru).
Ciąg dalszy śnił się po przerwie. Wracaliśmy z tego południowego miasta z mężem smutni i przygnębieni. Czarna postać nas śledziła i mieliśmy świadomość, że chce nas zabić. Cień towarzyszył nam w podróży. Przemykał się i się nie ujawniał, nie podchodził blisko. Ale czuć było jego oddech i wiedzieliśmy, ze nas obserwuje.  Cień przemknął, kiedy piliśmy kawę na stacji benzynowej, widzieliśmy w lusterkach samochodu, że jest tuż za nami. Po drodze odwiedziliśmy rodzinę, byliśmy tak przygnębieni i pogodzeni ze śmiercią, że nawet nie było sensu mówić o tym bliskim. Żadnych prób ratowania siebie nie było, żadnej policji, detektywów, chęci konfrontacji w celu ustalenia powodu. Po prostu czekaliśmy, co się stanie. Tylko strach i  oczekiwanie, żeby się coś spełniło. Będąc blisko domu, zastanawialiśmy się głośno, czy Cień jest psychopatą i napawa się naszym strachem i to mu wystarcza, czy też rzeczywiście chce nas zabić. Wszystko działo się w naszej głowie. Dom, który wydawał się naszym domem, wewnątrz był miejscem innym, niż takim, jak go zostawiliśmy. Był w ruinie. Kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi, zaczęłam zasłaniać wszystkie okna, w nadziei, że szczelnie się odgrodzę i to nas uchroni przed jego wzrokiem. Po czym nagle zaczęłam na powrót je odsłaniać, otworzyłam drzwi, postawiłam na środku pokoju stare krzesło, usiadłam i czekałam na niego. Zapadał zmrok, czułam, że patrzy na mnie. Chciałam, żeby przyszedł. Chciałam wiedzieć, co się stanie. Kulminacja strachu spowodowała, że przestałam się bać. Czekałam.
I zadzwonił budzik. I wstałam. I poszłam do pracy.

1 komentarz: