niedziela, 31 lipca 2011

Mama wróciła do pracy. II.

Chłopcy śpią przytuleni do siebie, za oknem szum deszczu, niesie miły chłód. Zrobiłam obiad, w piekarniku ciasto orzechowo bananowe, w końcu mam chwilę na kawę i komputer. Błogie niedzielne popołudnie. Od dwóch miesięcy nie miałam takiego. Od dwóch miesięcy nie odnotowałam żadnej imponderabilii, choć były ich krocie i większość uleciała jak białe kapuśniaczki. Ich skrawki zapisuję w niebieskim notesie w kwiatki, zakupionym specjalnie na tę okazję.
Jeszcze złożyć trzy prania, ogarnąć kuchnię i pomalować paznokcie, do pracy.
Mama wróciła do pracy.
Nie jest tak źle, jak się spodziewałam. Lubię, kiedy życie mile mnie zaskakuje. Nie czuję się wyrodną matką, która porzuciła swe pisklę i odfrunęła na szerokie wody korporacji. Nie, to nie we mnie jest ta hardość i siła, jestem zdziwiona, ile jest tego w tym małym ciałku, które mam przy sobie teraz już tylko nocą.. Dzieci są bardziej odważni niż ich rodzicie, od nich można się uczyć. Znosi rozłąkę każdego dnia, pięknie zakończył karmienie. Tak, nie sądziłam, że tak będzie, ale to on dokonał. Dzięki niemu mogę się skupić na pracy, w metrze na książce (przeczytałam już całą jedną!), w drodze na muzyce i świecie. Tamten czas, macierzyństwa na wyłączność to czas zakończony, pozostanie już tylko na fotografiach, których wciąż nie mam czasu wywołać.



2 komentarze:

  1. pięknie, kejt!
    cieszę się, że wróciłaś, czekałam na Ciebie, i zaglądałam niemal codziennie.
    i cieszę się, że nowa rzeczywistość pozytywnie Cię zaskoczyła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dzisiaj dałam do wywołania zdjęcia sprzed roku. Wreszcie!
    Fajnie, że jesteś znowu tutaj ;-)

    OdpowiedzUsuń