piątek, 27 maja 2011

Przekręty i wkręty – słów kilka o współżyciu w mieście.

Sytuacja z dzisiaj. Zakupiwszy pieczywo w jednym z marketów, kieruję się do kas. Widzę dwie tlenione ostro panie w wieku dość średnim, jak zabierają z taśmy piwo w puszce, chowają do wózka i wycofują wózek z kolejki. Zrozumiałam, że kasa już zamknięta. Tlenione damy na moje pytanie, czy taki jest, zdziwione mówią: ”skąd” i wyładowują swoje zakupy z innego wózka. Odwracam się i widzę, że odstawiły wózek z piwem, w którym jest jakaś kurtka. Nic to, kładę buły na taśmie i czekam. Nagle przychodzi zdezorientowany jegomość, z czeskim akcentem, tłumacząc: Mówiłem, że idę tylko wymienić napój. Nie rozumiem. Zero reakcji. Odwracam się, pan sięga po wózek z piwem i, jak się okazuje, jego kurtką i wykłada zakupy na taśmie już za mną. Zrozumiałam. I niewiele myśląc mówię do blond emerytek: Acha... sprytnie wysiudały panie tego pana..... I się zaczęła dyskusja. One nie słyszały, nie widziały, nie rozumiały.... Taa, tylko wzięły czyjeś zakupy z taśmy wrzuciły do czyjegoś wózka i wypchnęły poza kasę. Największe oburzenie tlenionych dotyczyło słownictwa, jakże niekulturalnego. „Wysiudać”, a co to za słowo??? Mój mąż pewnie by powiedział: „acha, znów się musiałaś wypowiedzieć”. Tak, musiałam.
Sytuacja sprzed kilku dniu. Jadę metrem, tulę dziecko na kolanach, które metra się boi (staramy się oswoić z głośno mówiącą maszyną: NASTĘPNA STACJA..), nogami przytrzymuje wózek.  Naprzeciwko ludzie w różnym wieku, emeryci, młodzież. Na jednej ze stacji wchodzi para staruszków, pan z kulą i sędziwa pani, ledwo co łapie równowagę. Stoi nad młodzieńcem, który nagle.... jest potwornie zmęczony, przygnębiony, nie wiem.. ma straszliwe wizje, bo co rusz zamyka oczy, trzyma twarz w dłoniach... Ojej! Ojej! Może trzeba mu pomóc? Inna starsza kobieta, w lepszej kondycji niż staruszka, która dopiero co weszła ustępuje miejsca tej słabszej. Uśmiecha się i patrzy na młodzieńca. Niestety nie może nawiązać z nim kontaktu wzrokowego, aby być może dać mu do zrozumienia: „Też kiedyś będziesz stary..”(?), widzi tylko jego nażelowane włosy, bo chłopak zapada się w sobie, ramiona zwisają mu już jak u goryla. Miałam ochotę się wypowiedzieć, ale nie chciałam krzyczeć, aby jeszcze bardziej nie przestraszyć synka.
Wydaje nam się, że jak żyjemy w wielkim mieście, to nas nie widać? Oj, nie. Widać naszą śmieszność, tanie chwyty, rzeczone przekręty, które pozwalają nam przeżyć w wielkomiejskiej dżungli. Też byłam słaba. Byłam w ciąży i naśmiałam się, patrząc, jak potrafię być niewidzialna mając wielki, nabrzmiały brzuch. Jak pasażerowie w zgiełku komunikacji miejskiej potrafią się skupić na lekturze lepiej niż w czytelni, dotykając palcami liter, by zapewne poznać fakturę słów albo jak zafascynowani miastem, śledzą każdy jego najdrobniejszy szczegół zza okna, mimo to, iż znają trasę na pamięć, bo codziennie jeżdżą tędy do pracy.
Sytuacja sprzed kilku tygodni. Jedziemy z Wielkim Bru metrem. Mały popłakuje i wtula się we mnie. Niektórzy pasażerowie rozumiejąc strach dziecka uśmiechają się, machają ręką, próbując odwrócić uwagę dziecka i trochę go zabawić. Bru wtula się we mnie mocno, całuję go we włosy, delikatnie kołyszę, widzę, że go to uspakaja, w końcu zasypia. Na Wilsona wsiada emerytka z kulą. Głośno upomina się o miejsce. Siada. Za chwilę znów głośno dopomina się o ustąpienie miejsca dla kogoś, kto wszedł stację później i wg niej potrzebuje usiąść. Nagle czuję, że mnie obserwuje (siedzi na przeciw) i coś gada, czuję, że coś się jej nie podoba. Podnoszę znacząco-pytajaco wzrok. Niech go pani tak nie buja! Do wózka wsadzić i już! Co ona mu robi... mówi, patrząc na końcu swej „wypowiedzi” na innych pasażerów, szukając potwierdzenia i tym samym otwierając panel dyskusyjny nt. "współczesnych metod wychowywania dzieci".  Znów poczułam potrzebę wypowiedzi, tym bardziej, że byłam w centrum tej sytuacji. Mówię: „To moje dziecko, nic pani do tego”.
Bezczelna! Niech robi, co chce, jak oni dziś wychowują te dzieci. Nagle animatorka zmienia temat na "takie rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie": A ty byś ustąpiła miejsca kobiecie, młoda jesteś. – ostatnia część wypowiedzi była skierowana do dziewczyny, siedzącej po jej lewej stronie. Dziewczyna miała słuchawki na uszach, jednak wyczuła, że emerytka tym razem do niej prawi. Zdjęła słuchawki i mówi: Może się pani w końcu zamknąć?
Cała sytuacja nie skończyła się ciekawie. Pani podnosiła rękę na dziewczynę, nazywając ją jeszcze świnią, inne kobiety, również starsze, stanęły w obronie dziewczyny. Wielkomiejski galimatias.
Po wyjściu z metra rozmawiałam z przyjaciółką, której opowiedziałam całe zajście. Ona podzieliła się swoją historią. Była w sklepie z półrocznym synkiem w chuście. Napotkany między półkami starszy pan z oburzeniem pouczał młodą, niedoświadczoną matkę, jaką krzywdę wyrządza swojemu dziecku i jego kręgosłupowi.

Każdy ma potrzebę wypowiedzi, wszak żyjemy w państwie demokratycznym. Tyle przeżyliśmy. Jesteśmy czuli na krzywdę innych – starszych, kobiet w ciąży, z dziećmi i wysiudanych. Gadać można, nagrywać na telefony komórkowe można, robić zdjęcia śmiesznym ludziom i śmiesznym sytuacjom także. Nigdy nie wiesz, po jakiej stronie się znajdziesz w dżungli. I kto kogo zaraz pożre.

4 komentarze:

  1. oj, gdyby tylko ludzie mieli nieco wrażliwości na drugiego człowieka, umieli znaleźć balans pomiędzy dostrzeżeniem drugiej osoby a uszanowaniem jej prywatności i potrzeb, takie sytuacje nie miałyby miejsca. ale niestety o to bardzo ciężko. dżungla właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkie kobiety w ciąży, którym teraz ustępuję sama, lub głośno upominam się tego od innych, patrzą na mnie zdziwione

    ostatnio sama też wyraziłam się nieładnie do 'pani', która wiozła na rowerze z tyłu w koszyku psa, pies piszczał, w końcu wyskoczył. Okazało się, że jest na smyczy i tak sobie wisiał, został przeciągnięty kilka metrów po chodniku, po czym właścicielka zeszła z roweru i pies dostał smyczą. Zostałam wówczas poinformowana, że mam pilnować swojego dziecka. Dowiedziałąm się również o swojej bezczelności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożesz!!! Makabra! Na szczęście jesteś bezczelna!

    OdpowiedzUsuń
  4. czytając to przychodzą mi na myśl słowa piosenki "Dziwny jest ten świat". Jednak po chwili stwierdzam, że to jednak ludzie... I niestety nie tylko w miejskiej dżungli, po za nią też dziwolągów nie brakuje:(

    OdpowiedzUsuń