niedziela, 27 lutego 2011

Marzenie.

Zaczęło się od tego, że mimo moich starań i osobiście nastawianych blokad, przed zaśnięciem – marzę. Roję, widzę niemal realnie, jak urządzam nasz salon. Dominantami będą: zielona oliwka i krem. Jasny i ciepły salon. Oszklone regały na książki, koloru kości słoniowej, zielona aksamitna kanapa i jasny dywan, ściany w kolorze szaro-oliwkowym. Jeszcze widzę parapet jak fortepianu „klawiaturę” i wielki fikus wspinający się po szybie dużego okna, przez które widać smukłe brzozy. I na tym poprzestaję, nie idę dalej, by serce nie krwawiło bardziej... silna wola, mocne postanowienie, cokolwiek... zaczynają działać. Takie uczucie, kiedy zaczyna działać Apap. Właśnie po tym, jak zobaczę fikusa.

Czy naprawdę to takie nienormalne, że nie mogę dostać kredytu i kupić własny kąt? Czy rzeczywiście siebie mam winić, swoją życiową niespełna trzydziestoletnią pierdołowatość czy politykę tego kraju?

Także marzę ostatnio i pragnę być bogata. Mam ochotę mieć obrzydliwie wielki salon, niech nawet będą tam wielkie wazy i kryształowy żyrandol, chcę kupować perfumy do domu i pięknie skrojone, wg mojej tylko miary, ubrania, w dyskretnej czerni. Chcę, żeby ktoś przychodził i sprzątał w moim domu. Ja będę czytała, piła kawę i bawiła się z synem i piekła chleb. I pójdę na filozofię oraz arabistykę. Uświadomiłam wtedy sobie, że nigdy – z ręką na sercu – nigdy wcześniej nie marzyłam o bogactwie. Nie w głowie mi była mamona. Teraz tak, chciałabym być rozpustnie bogata.

Ale ja z tych, co szczęśliwi, a biedni. Albo pierdołowaci, a szczęśliwi.
A chlebek kukurydziany jutro zrobię, a co.

2 komentarze:

  1. a ja się kryję w alejkach sklepów z gazetami i przeglądam magazyny o dekorowaniu wnętrz...

    OdpowiedzUsuń
  2. ciesząc się z niczego nigdy nie zbudujesz domu...

    życzę ci tej obrzydliwości kejt :) bądź obrzydliwie bogata!

    OdpowiedzUsuń