piątek, 28 stycznia 2011

W kawiarni.



Kawiarnie mają duszę. To takie miejsce bezinteresownej bezczynności. Zdarza się, że w kawiarni jest klimat. Jest zapach kawy, przypominający poranki, namiastki początku. W niektórych czuć cynamon, nawet kardamon, ciepłe mleko i świeżą prasę. Można usiąść, napić się dobrej kawy, zjeść muffina albo inną słodycz.  Zatrzymać się – w tym jest sens. Stop klatka. Tak, jak w piosence  Ireny Jarockiej "Kawiarenki":
Kawiarenki (...) Małe tak, ze zaledwieś wszedł, zniżasz głos aż po szept,
Mimochodem, kamień w wodę,
Wpadnie coś z bardzo wielkich spraw,
W czarną toń małych kaw..

W kawiarniach lubię ludzi podglądać albo patrzeć jak wszyscy biegną. Czuję komfort i jestem ponad, bo siedzę. Zupełnie nie rozumiem zwyczaju picia kawy w biegu, w plastikowych kubkach, chodząc po mieście, w metrze. Mija się to z celem, zatraca się rytuał picia kawy, który polega na delektowaniu się aromatem w zatrzymaniu.

Kawiarnie polubił także Wielki Bru, nie tylko dlatego, że dostaje do lizania mleczną piankę, gapi się na ludzi, jak ja. Tam się coś dzieje, ale bezgłośnie i bez chaosu. Z tym, ze wścibstwa swego nie ukrywa i zagląda ludziom w oczy, wytrącając ich z rozmów. Uśmiecha się, jak do swoich. Chadza między stolikami i bryka po kanapach lub fotelach. W związku z tym zdarzają się przeróżne scenki.
Ostatnio nie pozwolił grupie studentom prowadzić ichniej dysputy. Dość szybko usłyszałam:
- Jej, jaki on słodki.
- Jaki zaczepny. Hej Maluchu, jak masz na imię... (nie powiedział...)
- Jak się uśmiecha.
W końcu jedna ze studentek mówi do drugiej:
- Też chcę takiego słodziaka...
Jej koleżanka:
 - Serio?
Ona:
 - Coś ty,  nie teraz...


2 komentarze: